Jaki wpływ na Twoje życie wywarła znajomość języków obcych? Jak odbija się ona na Twoim życiu codziennym, pracy, szkole, podróży? Jakie są to doświadczenia i przeżycia? Podziel się nimi proszę, a z ogromną chęcią wszyscy o nich przeczytamy, wszyscy którzy na stronę zajrzą. Bowiem to właśnie nasze- uczniów historie pomagają zrozumieć czym są języki obce i jak modyfikują życie, jakie drzwi otwierają.
Proszę podziel się swoją historią poniżej!
Dziękujemy!
20 Komentarze
Myślę, że dobrym przykładem będzie punk pierwszy mojego komentarza do twojego postu "czy nieznajomość języków jest kalectwem?"
OdpowiedzUsuńWitam Cię Ewelino! To mój pierwszy komentarz u Ciebie choć przyznaję, że Twojego bloga odkryłem dzięki blogu Karola C. ok pół roku temu. Podziwiam szczególnie za ilość języków w których możesz się porozumieć, brawo!
OdpowiedzUsuńPostanowiłem dzisiaj udzielić się w komentarzu bo temat jest mi szczególnie bliski.
Spróbuję się nie rozpisywać (-;
Angielski to moja podstawa. Najsmutniejsze jest to, że 12 lat nauki języka w szkołach dało mi tylko teorię, a dopiero 3-miesięczny wyjazd do Anglii w przerwie wakacyjnej na studiach dał mi najważniejsze - praktyczne wykorzystanie języka.
Dzięki internetowi mam cały świat przed oczami. Jednego dnia znalazłem jakieś forum i wsiąkłem tam. Poznałem wiele (ok 200?) osób z całego świata z którymi miałem większy lub mniejszy kontakt. Spotkałem się z nimi osobiście na seminariach a z kilkoma bliższymi osobami nawet prywatnie u mnie czy u nich - za granicą - w domu.
Angielski niesamowicie otworzył mi możliwości, nie byłbym tym kim jestem teraz gdyby nie nauka i WYKORZYSTYWANIE W PRAKTYCE tego języka.
Dzięki english language mogę się realizować podróżując trochę (na razie tylko) po Europie. Wszędzie nawet tylko z tym jednym językiem dam sobie radę.
Pamiętam, że językami zainteresowałem się (i tylko tyle :P) od dzieciństwa, bo znalazłem słowniki na półce do angielskiego, niemieckiego, francuskiego i rosyjskiego. Popatrzyłem, pomyślałem, że byłoby fajnie się uczyć tego i.. porzuciłem pomysł po jednym dniu, jak to dziecko.
W liceum narzekałem, że muszę uczyć się niemieckiego - to był taki przymusowy przedmiot. Może tylko z 3 osoby w klasie to lubiły.. Pamiętam, że przed trzecią klasą liceum, wracając z Wrocławia mieliśmy (ja+2koledzy) Niemca w przedziale. Nie wiem jak, ale spróbowałem z nim zamienić kilka słów. Dogadaliśmy się razem z pomocą kolegów słabo, ale jednak coś tam było. Wtedy sobie pierwszy raz pomyślałem, że KAŻDY JĘZYK MOŻE BYĆ PRZYDATNY, nawet ten którego tak bardzo nie lubiłem. Głupio się poczułem, że się nie uczyłem i trochę do tego języka podejście zmieniłem.
Jak pisałem od rozpoczęcia studiów, a raczej powrotu z Anglii i znalezienia forum wszystko się zmieniło na dobre. Codzienne używanie angielskiego spowodowało poznawanie masy bardzo fajnych ludzi, szukanie i oglądanie przeogromnych ilości materiałów/kursów/wykładów z całego świata.
Nie będę pisał więcej szczegółów, ale właśnie dzięki znajomym i moim podróżom ciągle mam okazję uczyć się z innych języków i dzięki temu mogę coś powiedzieć i poradzić (dosłownie tylko kilkanaście/kilkadziesiąt zwrotów) sobie w czterech innych językach.
OdpowiedzUsuńUwielbiam jechać do jakiegoś kraju i przynajmniej próbować mówić coś do 'tubylców' (; Hehe pierwsze kilka dni to kicha jak nie wiem, nie mogę nawet dobrze wypowiedzieć słów, ale potem idzie już z górki :D
Ogromną radość sprawia mi ten uśmiech ludzi, którzy słyszą jak kaleczę ich język mówiąc coś w stylu "kće być zkleb s fodoł tu bliska" hehe. Nie no, kocham te początki :D Potem, jak się już choć troszkę zna język czy w ogóle rozumie jakieś słowa które do Ciebie mówią to nie ma już takiej przyjemności ((-;
Oki oki, to podsumowując czym są języki DLA MNIE:
1. Angielski to dzisiaj podstawa.
2. Dzięki internetowi i jęz. ang. mam dostęp do wszystkiego.
3. Poznałem masę dobrych ludzi.
4. Dzięki poznaniu ludzi zwiedzałem ich regiony i kraje.
5. Moja rodzina zobaczyła, że na świecie są też inne, fajne 'człowieki' a brat z tatą nawet przypomnieli sobie trochę angielski dzięki gościom.
6. Jadąc do jakiegoś kraju uczę się chociaż podstawowych zwrotów w danym języku, wtedy 'tubylcy' zupełnie inaczej (pozytywniej) podchodzą do sytuacji i nawet jak przechodzimy później na angielski to traktują mnie bardziej jak 'swojego', dzięki czemu mogę się dowiedzieć dużo więcej rzeczy niż 'obcy'.
7. Dzisiaj nie wyobrażam sobie siebie bez znajomości języków. Dają mi za duże możliwości by z nich nie korzystać. Dzięki nim jestem innym człowiekiem, zmieniły wszystko w moim życiu i co najlepsze DOBRZE MI z tym.
Pozdrawiam i czekam na następne ciekawe wpisy!
P.S. Sory że w dwóch komentarzach ale moje refleksje są za długie :D
holdenq - dziękuję, że podzieliłeś się swoimi odczuciami :) pozwolę sobie tutaj wkleic Twój punkt 1 z komentarza do poprzedniego wpisu, niech będzie dobrze widoczny:
OdpowiedzUsuń1. Odkąd rozpocząłem naukę języków i poznałem was oraz innych zapaleńców językowych, mój świat bardzo się rozjaśnił. Nagle spojrzałem na życie optymistycznie. Wszelkie okresowe depresje przeszły i zrobiło mi się lepiej. Dużo czasu poświęcam nauce, ale z każdym dniem uczę się również, jak czas ten skrócić i mieć chwilę na cieszenie się ze zwykłych codziennych czynności. :) Dla mnie to jest pozytywna storna nauki języków.
LCL - pol roku i dopiero sie odzywasz? :D Dziekuje Ci bardzo Ci za Twoj komentarz i ciesze się, że jest taki długi. Bardzo przyjemnie czyta sie to co napisales. Mam nadzieje, ze wiecej osob zdecyduje podzielic sie swoja historia :)
moze, zeby osmielic innych ja tez juz teraz napisze jak znajomosc jezykow wplynela na moje zycie, mimo ze planowalam troche pozniej.
OdpowiedzUsuńPostaram sie krotko, choc moglabym na ten temat napisac ksiazke :D
Przez osluchanie z angielskim od dziecka, zawsze bylam swiadoma mozliwosci jakie przynosi znajomosc tego jezyka. Choc nie podejrzewalam, ze az tak odbije sie to na moim zyciu. Przez oswojenie z angielskim zawsze bylam pewna siebie w kontaktach z obcokrajowcami. Gdy w domu przypadkiem znalazlam samouczek do hiszpanskiego to mialam wiare i pewnosc, ze sie tego jezyka naucze. Nauczylam sie, zdalam mature. Bylam jedyna zdajaca ten jezyk nie tylko w szkole, ale i powiecie. To bylo bardzo zabawne doswiadczenie, kiedy mature zdawalam jedyna na sali, oraz gdy pozniej radio podawalo statystyki dla powiatu na ile procent zdali uczniowie z jakich przedmiotow. Czulam sie fantastycznie i autentycznie bylam dumna z siebie. To dodalo mi skrzydel i poszerzylo horyzonty. Poszlam na studia do Krakowa na filologie hiszp.Po czym po pierwszym roku wyjechalam do Wloch. Tam jezyka nauczylam sie blyskawicznie bo byl bardzo podobny do hiszpanskiego.Wrocilam na chwile do Polski, skoro przerwalam studia to mialam jeszcze kilka miesiecy do nowego roku, w ktorym chcialam rozpoczac na nowo edukacje. Zaczelam szukac pracy- dostalam pierwsza o jaka podjelam starania. Zadecydowaa znajomosc 3 jezykow obcych? po 3 miesiacach przypadkiem trafilam na konferencje naukowa o tworzywach sztucznych. Mimo, ze z ta branza nie mialam nic wspolnego, czysty przypadek zadecydowal, ze znalazlam sie na niej za darmo, podczas gdy byl bardzo ograniczony limit miejsc na nia, poznalam tam kilku studentow Politechniki, ktorzy powiedzieli mi, ze kosztowalo ich majatek uczestnictwo w tej konferencji. A ja sobie tam bylam, o tak. Poznalam tam wiele bardzo waznych osob swiata biznesu, dyrektorow ogromnych firm miedzynarodowych. Podczas bankietu rozmawialam ze wszystkimi i bylam zachwycona tym swiatem, zyciem, wiedza i doswiadczeniami tych osob. Tam poznalam jednego mlodego chlopaka, ktory mial kolezanke pracujaca w biurze karier. Namowil mnie do zlozenia cv, bo ze znajomoscia tylu jezykow twierdzil, ze znajde natychmiast duzo lepsza prace i mam szanse zrobic wielka kariere. Stawilam sie na umowione spotkanie. Kilka dni pozniej dostalam telefon, ze pewien duzy bank poszukuje osoby do pracy na stanowisku asystentki maklera. Stawilam sie na pierwsza rozmowe o prace, dyrektor byl absolwentem UJ-otu i kiedy napomknelam, ze od nowego roku zamierzam isc na jakies studia ekonomiczne (zeby zrobic lepsze wrazenie) ten odpowiedzial mi - specjalistow od ekonomii Polska ma juz zbyt wielu. Kontynuuj jezyki, kontynuuj filologie hiszpanska mimo, ze u nas z tym jezykiem wiele nie pracujemy. W jezykach jest moc. ( W miedzyczasie bylam na rozmowach o prace w innej miedzynarodowej firmie na stanowisku w sekretariacie, obowiazki to kontakt ze wszystkimi klientami i wyjazdy z pracownikami firmy do klientow i na rozne zjazdy w roli tlumacza, pracownicy nie znali zbyt dobrze angielskiego. Natychmiast zgodzono sie na wysokosc pensji, ktora rzucilam, az zazalowalam, ze nie poprosilam o wiecej heh powiedziano mi, ze jest jeszcze do rozmow kilka osob i ze skontaktuja sie ze mna za mniej wiecej dwa tyg. W drodze pworotnej z rozmow, bedac jeszcze w autobusie dostalam telefon, zebym nastepnego dnia udala sie do tej firmy i rozpoczela 2 tyg okres probny ;] Jednakze widzac mozliwosc dostania pozycji asystentki maklera nie stawilam sie do tamtej pracy..) Rozmowy z bankiem szly dobrze. Bylam w punkcie wykorzystywania 2 tygodniowego urlopu zaleglego z poprzedniej pracy i pojawila sie mozliwosc w ostatniej chwili wyjechac na wlasnie te dwa tyg do Grecji na wypoczynek.
Spakowalam sie i dwa dni pozniej siedzialam w samolocie. Dwa dni przed powrotem do kraju poznalam mojego meza. Poprosil, zebym zostala jeszcze dwa tyg. Ja wiedzialam, ze jesli zostane to strace bezpowrotnie prace na wymarzonym stanowisku, ktore na dluzsza mete dawalo perspektywe wspanialej kariery zawodowej. Ale po prostu wiedzialam tez, ze jesli zostane to juz zostane.. zostalam.. 2 miesiace pozniej zdecydowalismy sie na dziecko, pol roku od poznania wzielismy slub. Teraz jestesmy 4 lata (bez jednego dnia) razem i mamy 2 dzieci. Nie zaluje podjetej decyzji. Glupio mi, ze postawilam biuro karier zawodowych w kiepskiej sytuacji, wlasciwie ich wystawilam :/ kontaktowano sie ze mna jeszcze pozniej, ale ja juz nie wrocilam.. coz.. wybralam to co dal mi los, nie zaprowadzil mnie tam gdzie bylam bez powodu.. Znajomosc jezykow umozliwila mi podroze, perspektywy wspanialej kariery i ciekawego zycia. Poznalam te wspaniale strony jak i te bardzo ciemne rzeczywistosci biznesowej. W efekcie znajomosc jezykow doprowadzila mnie do polaczenia sie z moja prawdziwa miloscia- moim mezem, ktory jest innej od mojej narodowosci. Gdzie dalej jezyki mnie zaprowadza? Tego nei wiem. Juz dzieki prowadzeniu tej strony poznalam wiele wartosciowych osob. Zaczynam tez dostrzegac pewne mozliwosci, ktore z tego wszystkiego wynikaja. Pojawia sie roznorodne zainteresowanie. Nie wiem co, ale wiem, ze to tylko kwestia czasu i wreszcie dowiem sie na co mi te wszystkie jezyki i gdzie mnie zaprowadza. :)
OdpowiedzUsuńPodsumowujac- gdybym nie znala angielskiego, mogloby mi zabraknac odwagi do nauki hiszpanskiego. Gdybym nie znala hiszpanskiego to nie poszlabym na filologie hiszp, w efekcie nie wyjechalabym ani do Wloch, ani do Grecji i nie poznalabym mojego meza, ani nie prowadzilabym tej strony. Gdybym nie znala angielskiego to prawdopodobnie nie wybralabym sie na studia jezykowe. W niczym innym nie bylam nigdy dobra, na studia zwiazane ze sztuka bym nawet nie podejmowala staran, tak jak ich nie podjelam przez brak wiary ze strony srodowiska i brak wiary w moje wlasne mozliwosci. Wybralabym sie na jakies nudne, nieinteresujace mnie studia a pozniej mialabym problem ze znalezieniem jakiejkolwiek pracy...tak mi sie wydaje.. Teraz dzieki jezykom trafilam do Grecji i poznalam nie tylko moja milosc ale i spelniam moje drugie marzenie i studiuje malarstwo, tutaj odkrylam ikony bizantyjskie, o ktorych wczesniej nie mialam zadnego pojecia, one mnie oczarowaly i je chce pisac. Jeszcze nie pracuje. Ale rysuje mi sie w glowie co moglabym chciec w zyciu robic. :) (To moze brzmiec troche nieprawdopodobnie, ale Ci ktorzy mnie znaja dokladnie wiedza, ze wszystko to sie wydarzylo, bo caly czas byli wtedy przy mnie)Komu by sie to miescilo w glowie.. ja? dziewczyna bez ukonczonych studiow, 19-20 lat.. tak powazne oferty pracy, dobre wynagrodzenie.. znajomosc jezykow, pasja do nich, wiara w siebie mnie wyroznila z tlumu doswiadczonych i wyksztalconych osob ubiegajacych sie o te same stanowiska.. Jezyki odmienily moje zycie, dzieki nim przezylam rzeczy, o ktorych nigdy nawet nie snilam ani nie marzylam, przez wzglad na to ze byly zbyt nieprawdopodobne i niedostepne. Pochodze z niezbyt zamoznej rodziny i nigdy nie przypuszczalam, ze gdziekolwiek wyjade(nawet wyjazd 100 km dalej od mojego miejsca zamieszkania to bylo wtedy dla mnie przezycie!). Moj umysl nawet tak daleko nie wybiegal. Tym czasem zycie dalo mi wiele, wiele wiecej..
Blogger zeżarł dwa kilometry mojego komentarza:(
OdpowiedzUsuńNauczka na przyszłość: - zawsze na wszelki wypadek skopiuj to, co naklikałeś, zanim naciśniesz "zamieść komentarz"
Nie obiecuję, ale spróbuję po weekendzie napisać to jeszcze raz. Pozdrawiam!
Fajna historia. Jak mawiał mój dziadek - nigdy nie wiesz co czeka za zakrentem, wiec bierz to co los Ci daje w tej chwili. Świetnie te słowa pasuja do ciebie Ev. Ja byłam zaprzeczeniem tych słow. Zawsze chciałam coś innego niź to co los mi dawał. A dawał sporo. Mogłam się uczyć języków bo w liceum mieliśmy swietna wychowawczynie a zarazem nauczycielkę niemieckiego, która organizowała dla nas wyjazdy i wymiany zagraniczne. Jeździłam na nie ale bez przekonania. Znałam podstwy niemieckiego ale uważałam, że nauka jezyków jest nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńW sumie uwierzyłam w to co mi w 7 klasie podstawówki powiedziała jakaś sfrustrowana praktykantka - ze nie mam zdolnosci jezykowych i nigdy jezyka obcego sie nie naucze. No wiec wierzac w to swiecie olałam nauke niemieckiego i rosyjskiego. Dobrze radziłam sobie z tekstami pisanymi wiec bez problemu zaliczałam kolejne klasy. Potem poszłam na polonistykę. Mielismy tam do nauczenia sie aż czterech jezyków. 2 martwe i 2 nowozytne. Oczywiscie wybrałam rosyjski i niemiecki. lektorki były zachwycone, ze swietnie pisze wiec dawały mi spokój z mówieniem. Testy końcowe ze wszystkich jezyków zaliczyłam moze nie rewelacyjnie ale zdałam.
Jednak okazało sie ze polonistyka to nie to co chce robic w zyciu, rzuciłam ją i za namowa znajomego poszłam na turystyke. Tu odziwo byl tylko jeden jezyk do zaliczenia wiec wybrałam rosyjski, a poniewaz pani lektor była w zawansowanej cizay to wszystkim zaliczyła. Stwierdziłam, ze bede pracowac w biurze. No ale nie dostałam pracy w biurze turystycznym, do hotelii niechciałam isc wiec zaczełam prace w zupełnie innej branzy. W miedzy czasie mój profesor z turystyki namówił mnie do zrobienia kursu pilotów wycieczek i przewodnika miejskiego. Po zdaniu egzaminów państwowych otwarła się perspektywa naprawde inteatnej pracy
ale wrunkiem była znajomosć choć jednego jezyka płynnie i to w mowie. Wtedy poznałam tez mojego obecnego męza i to on namówił mnie do nauki angielskiego. Nauka szła mi strasznie opornie. Zmieniałam metody, szkoły, wciąż borykajac się z brakiem znajomosci jezyków zaczełam prace jako drugi pilot w konwojach autokarów, ale to nie było to. Mimo presji trudno mi było wykrzesac motywacje do nauki. Mój mąż a wtedy narzeczony zaczał wprowadzać mnie w swiat jego marzeń o wyjeździe zagranice na dłuzej.
Cd.
OdpowiedzUsuńMlismy plan, że zaraz po slubie to zrobimy. Ja myslałam, że jak wyjedzeimy do Angli albo Irlandii to szybciej naucze sie jezyka. Los zdecydował inaczej i jeszcze cztery lata zostalismy w Polsce. Ja zaczełam pracować jako przewodnik i specjalista od gup polskich wiec nauka jezyków poszła w odstawkę. I nagle mąz dostał porpozycje pracy w Irlandii. Niemyslelism dlugo postanowilismy wyjechac. No i wtedy zaczeła sie dla mnie ostra jazda bez trzymanki. Bedac w obcym kraju bez znajomosci jezyka musiałam znaleśc prace i sie wogole odnaleść. Ale to okazalo sie nie trudne az tak bardzo. Poniewaz miałam w zapasie drugi zawód kucharza i spore umiejetnsci kreacyjne zatrudniono mnie w barze lunchowym przy duzym markecie. Moje braki jezykowe kompensowałam pracowitoscia. Dodatkow zatrudniono dziewczyne - polke do pomocy mnie wiec ona została tłumaczem dla mnie.
I tak po 7 latach uczenia sie angielskiego wciąż go nie umiałam. Aż wkońcu postanowilismy z mezem zaniwestowac i otworzylismy biznes interentowy. Ja zrezygnowałam z pracy etatowej. I ten zwrot w moim życiu był najwazniejszy. Pracujac w interencie musiałam nauczyć sie brac to co los niesie. Zaczełam porzadnie uczyc sie angielskiego. Majac kontakt z kilentami z całego swiata uswiadomiłam sobie ze angielskie to nie wszystko, musze znac jeszcze jedne jezyk a najlepiej 4. Wtedy trafiłam na blog Ev. w przerwach na kawe czytałam kolejen posty. I nagle coś sie we mnie przełamało. Nagle ta znienawidzona nauka jezyków zaczeła byc przygoda.
Zaczełam uczyc sie z słuchu hispanskiego. Ucze sie drugi tydzień, a wczoraj w sklepie przeprowadziłam pierwsza konwersacje po hiszpansku. Jestem z siebie taka dumna. Pierwszy raz w zyciu nie wiem jak sie pisze dane slowa ale je rozumiem gdy sie do mnie mówi i umiem poprawnie je powiedzieć. Czuje, ze teraz jestem wstanie nauczyc sie kazdego jezyka. mam nadzieję, ze mój obecny zpała to trwły stan.
Ev jeszcze raz dzieki za fantastyczny blog o pasji do jezyków.
Pozdrwiam
:( nie poddawaj sie! zbierz sie w sobie i odtworz to! Przykro mi. mi tez sie to kilka razy zdarzylo i teraz zawsze po napisaniu komentarza robie zaznacz wszystko i skopiuj.. Albo pisz w edytorze a pozniej w klejaj na bloggera ;)
OdpowiedzUsuńgosia- dziekuje ci za Twoj wpis. Twoj zapal na pewno juz nie minie. Tym bardziej, ze skoro ledwo co zaczelas uczyc sie hiszpanskiego od razu masz mozliwosc korzystania z niego. To Ci bedzie dawalo wiele radosci i jeszcze wiecej wiary w Twoje mozliwosci :) Gratuluje i ciesze sie z takiego obrotu spraw :)Zycze takze, abys dzieki Twojej nauce jezykow zauwazyla rowniez polepszenie w prowadzonym biznesie! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBez znajomosci jezykow obcych nigdy nie poznalabym mojego meza, nie mialabym mojej obecnej pracy, nie umialabym sie porozumiec z ludzmi na ulicy, ciezko byloby mi funkcjonowac w spoleczenstwie.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMnie nieznajomość języków bardzo ogranicza, jestem osobą otwartą, uwielbiam rozmawiać z ludźmi, poznawać ich punkt widzenia. Każda możliwość wyjazdu za granicę, jest dla mnie wspaniałym przeżyciem:) Lubię poznawać mentalność ludzi, znać historię kraju itd. Skąd mam to brać jak właśnie nie od osób tam mieszkających :) ? często tak dużo chciałabym wiedzieć, powiedzieć, wyrazić a nie mogę. To tak w skrócie.
OdpowiedzUsuńMam kilka historii, są one związane z Francją, z pobytem tam. Potrafiłam znaleźć się tam w bardzo patowej sytuacji (nie chcę wchodzić w szczegóły) i znajomość języka bardzo by mi pomogła...może tamten czas wywarł na mnie tak wiele, że dziś właśnie tego języka się uczę. Być "uzależnionym" od kogoś, nieprzychylnego ci w takim powiedzmy sobie szczerze, mało przyjaznym kraju, jest trudne.
Poza tym miałam możliwość studiów na Sorbonie, dziś nie żałuję, na tych studiach których jestem poznałam "mojego anioła stróża". Ja również nie pochodzę z zamożnej rodziny, dlatego chciałabym zmienić troszkę to, języki pozwolą na pewno na lepszą pracę, szczególnie, że kierunek studiów jaki wybrałam, ściśle wiążę się z kontaktami z zagranicą. Przepraszam, ze tak ogólnikowo, ale dotykam tu sfer których nie chciałabym publicznie ujawniać.
Sama nauka teraz daje mi bardzo wiele satysfakcji, kiedyś czytałam, że mówiąc w danym języku przejmujemy trochę sposób myślenia, ludzi w tym kraju, ja rzeczywiście tak mam, mówiąc po angielsku, czuję się jak rodowita amerykanka, hahha. Jak mówię po francusku czuję się trochę nadęta :P :P
Ja zawsze chciałam poznać języki, ale nie miałam odwagi, pewności siebie, nie wierzyłam w sukces. Ja pospolite dziewczę nigdy się nie nauczę ;) pomimo tych myśli coś jednak nie dawało mi spokoju wewnątrz, zastanawiałam się czy można samemu się uczyć i czy naprawdę jestem aż tak beznadziejna. Zaczęłam przeglądać internet. Znalazłam ten blog ...no a resztę pewnie niektórzy znają :)
Ksy> dobrze cię rozumiem, ja też w życiu podjąłem kilka decyzji, które z perspektywy czasu mogą wydawać się głupie, ale nie żałuje ich. Każda decyzja pociąga za sobą konsekwencje i prowadzi do miejsca w którym się obecnie znajdujemy. Nie wiem jak byłoby gdybym postąpił inaczej... Może tak jak moja koleżanka poszedłbym na doktorat i spędzał życie w zaciszu pracowni, walcząc o odczynniki do eksperymentów, na które wiecznie brakuje kasy??? Możliwe!!! Tymczasem mam rodzinę, mam pracę (której nie lubię - tzn. ludzi tam nie lobię, ale daje mi ona źródło utrzymania i czas na moją pasję ;), którą też odkryłem dzięki takim a nie innym decyzją).
OdpowiedzUsuńEv> Jesteś fascynującą osobą :) Oby więcej takich ludzików w moim życiu :)
Gosia> Zazdroszczą odwagi. Sam namawiam swoją połówkę do drastycznych zmian mieszkaniowych, ale to będzie dłuższa batalia.
Gratuluję i powodzenia. :)
A tu mały prezencik :)
http://www.youtube.com/watch?v=Tgcc5V9Hu3g
mi narazie znajomosc jezykow nic nie dala, ale smialo sie ucze angielskiego,niemieckiego i chinskiego i wierze ze cos z tego bedzie :D
OdpowiedzUsuńDla mnie podstawowy język obcy to Angielski.
OdpowiedzUsuń1. Dzięki niemu znalazłem pierwszą pracę.
2. Wyjechałem do pracy za granicę na studiach do USA.
3. Poznałem dużo ciekawych ludzi przez Internet, którzy są nie tylko anglojęzyczni.
4. Zdobywam wiedzę niezbędną mi do pracy.
5. Piszę ten komentarz, a przecież gdybym nie interesował się językami obcymi nigdy byście go nie przeczytali :)
także języki łączą ludzi i to jak !
To ja też dorzucę swoje trzy grosze;) Mi jak na razie znajomość języka angielskiego zbyt dużo nie dała (co najwyżej satysfakcja ze zdanej dobrze matury z angielskiego, i docenianie ze strony nauczycielki od tego języka) jednak podejrzewam, że bez niego daleko w życiu nie mam szans zajść w zawodzie w którym się uczę (informatyk).
OdpowiedzUsuńdzieki za komentarze, choc szkoda ze tak malo! Na prawde jestem ciekawa historii rowniez innych osob :) A Wam wszystkim zycze jeszcze wiecej przygod i korzysci wynikajacych ze znajomosci jezykow obcych :)
OdpowiedzUsuńJa odzywam się w tej kwestii baaardzo późno, prawie 1,5 roku po ostatnim komentarzu, ale myślę że też mam coś do powiedzenia. ;)
OdpowiedzUsuńMam to szczęście, że pierwszy kontakt z językiem angielskim podłapałem już w przedszkolu, wprawdzie było to jedynie uczenie się nazw najzwyklejszych zwierząt, owoców, warzyw, czy też proste zdania rodzaju "mam na imię Michał", ale jednak ziarno lingwistyki zostało zasiane. ;) Nie mogę powiedzieć, że od tamtej pory jestem fascynatem języków obcych, wręcz przeciwnie, ale jednak z krótkimi przerwami od przedszkola uczę się angielskiego. Moja znajomość tego języka jest o wiele słabsza niż bym tego chciał (brak motywacji do pogłębiania wiedzy, nie widzę w nim nic szczególnie interesującego, ale jednak jestem nim otoczony), ale nigdy nie znalazłem się w sytuacji, żeby mój stopień znajomości angielskiego okazał się zbyt niski, zawsze jeśli były problemy z komunikacją, to wynikały one ze słabej znajomości tego języka przez rozmówcę. Przy okazji przekonałem się, że Polacy mają straszne kompleksy jeśli chodzi o języki obce, uważają, że z angielskiego nie umieją nic, po czym okazuje się, że znają ten język 10x lepiej niż pół Europy, jak choćby Francuzi, Włosi czy Hiszpanie (są straaaaaaaszni pod tym względem). Oczywiście mieszkanie przy niemieckiej granicy powoduje, że moje obserwacje mogą być niemiarodajne w stosunku do całej Polski, ale mimo tego wiem, że południowcy nawet mieszkający w miastach typowo turystycznych nie mają się czym pochwalić. I teraz, po wyrażeniu swojej niezbyt krótkiej opinii na temat Polaków i języków, mogę przejść do głównego tematu wypowiedzi. ;) Gdyby nie moja znajomość angielskiego, niezadowalająca mnie, ale jednak umożliwiająca całkowicie swobodną komunikację, nie mógłbym nawiązać wielu ciekawych znajomości. Najważniejszy pod tym względem jest już zeszłoroczny wyjazd do Włoch na międzynarodowy projekt teatralny, gdzie spotkały się grupy z Polski, Włoch i Węgier. Tam przekonałem, się, że nie zawsze "Polak, Węgier, dwa bratanki" bo większość tej grupy nie zachęcała do zapoznawania się z nimi, ale mimo tego nie mam żadnej awersji do tego narodu, i dobrze, bo właśnie na tym wyjeździe poznałem przemiłą Węgierkę, która od razu podłapała z nami dobry kontakt, i do tego rozumiała o co chodzi w naszej robocie bo sama działa w teatrze, a na imię jej Adrienn. :) Nie byłoby to możliwe gdyby nie znajomość angielskiego, a trzeba zaznaczyć, że to wśród Węgrów rzadka umiejętność! ;D Od niej nauczyłem się, jak to określiła, trzech zwrotów, które absolutnie wystarczają do życia na Węgrzech, czyli "baszd meg", "szeretlek" i "egy nagy sört kérek", kto ciekaw, sprawdzi co one oznaczają. ;)Poza tym, nauczyła nas przepięknej piosenki ludowej, niestety nie mogę zamieścić odnośnika, bowiem mimo dłuuuugich poszukiwań nie znalazłem tego utworu w Internecie. :( A szkoda, bo bez tej piosenki nie przekonałbym się, że węgierski może brzmieć naprawdę pięknie... I te właśnie doświadczenia skłoniły mnie do nauki węgierskiego, ten pokręcony język bardzo się zawziął żeby ze mną wygrać, i poddałbym się, ale dzięki kontrowersyjnemu, ale jednak pod pewnymi względami wspaniałemu narzędziu jakim jest Facebook, mogę dalej utrzymywać stały kontakt z Adri i jej pochwały są najlepszą motywacją do dalszej pracy. :) Liczę na to, że do wakacji będę umiał w miarę swobodnie porozumiewać się w tym języku, bowiem już w 2012 miałem pojechać do Budapesztu, ale fundusze nie pozwoliły, planuję więc pojechać w tym nowym, 2013. roku! :) Oczywiście, jeśli tylko się uda, odwiedzając koleżankę z bratniego narodu! ;)