Wiele artykułów, kursów, poradników poświęconych motywacji i odnoszeniu sukcesów opisuje 'eksperyment Yale', dotyczący zależności pomiędzy zapisywaniem swoich celów a odnoszeniem rzeczywistego sukcesu.
Ta historia jest tak powszechna ( i motywująca ), że nie sposób pominąc ją na blogu.
W roku 1953, na Uniwersytecie Yale zapytano absolwentów jednej klasy, o ich zamierzenia i cele na życie:
- 84% zapytanych nie miało żadnych sprecyzowanych celów
- 13% miało cele, ale te nie były zapisane na papierze
- 3% miało jasno określone, spisane cele oraz plany ich realizacji
20 lat później odnaleziono absolwentów klasy rocznika 1953, którzy wzięli udział w eksperymencie :
- grupa stanowiąca 13%, która miała cele niezapisane ogólnie zarabiała dwa razy więcej niż osoby należące do grupy 84% bez konkretnych celów.
- osoby z grupy stanowiącej 3% zarabiały dziesięć razy więcej niż pozostałe 97% razem wzięte.
Niesamowite, prawda?
Prawda. Tylko szkoda, że cała historia to nieprawda ;)
Po świecie od bardzo dawna krąży legenda absolwentów rocznika 1953 Yale, czasem też ta historia przypisywana jest absolwentom rocnzika 1979 Harvardu.
Mimo, że tak wiele publikacji ją opisało ( i często dalej to czyni ) to jednak warto pamiętać, że to tylko właśnie legenda..
Nigdy nie zostało przeprowadzone podobne udukomentowane badanie na Yale czy Harvardzie.
Uniwersytet Yale deklaruje, że opisywany eksperyment nigdy nie miał miejsca.(odnośnik dla niedowiarków)
Jaki z tego morał?? Osoby, które chcą odnieść sukces nie powinny wierzyć ślepo we wszystko o czym czytają oraz słyszą. Nawet jeśli mają w rękach dzieła wielkich guru jak np. Brian Tracy.
Artykuł w czasopiśmie "Fast Company", ponownie dla tych szukających potwierdzenia.
Opisywanie mitu nie niesie za sobą jakby żadnej głębszej treści dla uczących się języków. Po za zdementowaniem plotki, że ta historia nie wydarzyła się naprawdę. A więc to była tylko opowieść, do czasu...
Profesor Psychologii, Dr. Gail Matthews, z "Dominican University of California", zainspirowany artykułem opublikowanym w "Fast Company" zdecydował się przeprowadzić podobne, tym razem udokumentowane badanie.
Matthews zebrał 267 uczestników, w wieku 23-72 lata, pochodzących z USA i zagranicy. Reprezentowali oni najróżniejsze grupy biznesowe i społecznościowe.
- Grupa 1 została poproszona, aby po prostu pomyśleć o celach związanych z biznesem, które pomyślnie miały być osiągnięte w 4 tygodnie. Dokonali oni również oceny każdego celu pod względem trudności, ważności, posiadania umiejętności i dostępu do źródeł umożliwiających osiągnięcie tych celów, oddania, motywacji oraz podawali informację czy wcześniej dążyli do celu, a jeśli tak to jaki odnieśli skutek.
- Grupy 2-5 zostały poproszone o zapisanie swoich celów oraz ocenienie ich pod tymi samymi względami co grupa 1.
- Grupa 3 dodatkowo porposzona była o zapisanie zaplanowanych kroków prowadzących do osiągnięcia zamierzonych celów.
- Grupa 4 zapisała cele oraz kroki prowadzące do ich osiągnięcia, a także podzieliła się swoimi zamierzeniami ze znajomym/przyjacielem.
- Grupa 5 zrobiła wszystko co grupa 4 plus co tydzień wysyłała znajomemu raporty postępów.
Wyznaczane cele stanowiły: wykonanie projektu, podwyższenie dochodów, podwyższenie produktywności, polepszenie organizacji, zwiększenie wydajności, zwiększenie równowagi życia, zmniejszenia stresu związanego z pracą, zdobycie nowej umiejętności.
Z 267 uczestników , 149 ukończyło projekt. Ci uczestniczy zostali poproszeni o ocenę postępów oraz stopnia, w którym udało się im cele zrealizować.
- Grupa pierwsza osiągneła jedynie 43% założonych celów.
- Grupa czwarta osiągnęła 64% założonych celów.
- Grupa piąta zrealizowała 76% wyznaczonych celów.
Sam Dr. Matthews eksperyment podsumowuje :
Moje badanie dostarcza empirycznych dowodów na skuteczność trzech narzędzi coachingu: odpowiedzialność, zobowiązanie, zapisanie celów.
Morał?
- zastanowić się nad możliwym do spełnienia celem,
- zapisać cel,
- wyznaczyć plan działania,
- zapisać plan działania,
- powiadomić znajomego,
- informować o postępach.
A co robi mało skromne ja? Prowadzi bloga i na nim umieszcza zamierzenia własne. Zrezygnowało z dziennika nauki online i wszystkie plany zapisuje sobie w papierowym kalendarzu. Wyznacza jeden główny cel, z datą ukończenia na około jakiś termin. Na początku każdego tygodnia dokładnie analizuje nowy tydzień. Co się w nim ma dziać, ile czasu w efekcie będzie na naukę i jakiej jakości będzie ten czas. Po tym ustala plan działania zapisując na każdy dzień obowiązki. Następnie na bierząco zagląda do kalendarza i kolejno wykreśla to co zdołała zrealizować.
Obecnie rozważa planowanie nie całego tygodnia z góry, ale trzech dni co trzy dni. Jest fanką krótkoterminowych celów. Te najłatwiej spełnić i najlepiej trzymają człowieka na właściwej drodze.
Zatem powoli, powoli przed siebie. Każdego wieczoru zapoznając się z planem na kolejny dzień, oraz modyfikując ten w zależności od potrzeb. W ten sposób mózg przez noc przygotywowuje się do obowiązków dnia kolejnego.
A czy wy wg. waszych doświadczeń dostrzegacie zależność pomiędzy zapisywaniem celów a ich realizacją?
11 Komentarze
dobry pomysł z tym kalendarzykiem. od dzis tez sobie zapisuje! :P
OdpowiedzUsuńCiekawe, słyszałem o tym pierwszym przykładzie. Ale nie wiedziałem, że jest nieprawdziwy :) Niemniej jednak ten eksperyment przeprowadzony w rzeczywistości przez Dr. Gail Matthews, świadczy o tym, że sytuacja podana w przykładzie pierwszym jak najbardziej 'mogłaby' mieć miejsce :) No zresztą w każdej legendzie jest ziarenko prawdy!
OdpowiedzUsuńSzymon i jak idzie zapisywanie w kalendarzyku ?:P
OdpowiedzUsuńCinex - może by i mogła, ale prawdopodobnie nie byłaby aż tak wspaniała jak to głosi legenda. Może kiedyś ktoś na prawde przeprowadzi taki eksperyment. Tak czy inaczej warto wiedziec, ze jak sie zapisuje cele to ma sie zdecydowanie wieksze szanse na ich osiagniencie :)
Dzieki za komentarz :)
no poewiem Ci, ze jak mam sobie zapisane to co chce zrobic to jest lepiej. kiedys zawsze na poczatku dnia stawialem sobie cele (przewaznie jadac autobusem do szkoly:P). wracalem i kilka z nich realizowalem-niestety nie wszystkie.
OdpowiedzUsuńteraz jak sobie zapisuje, to tak jakby mnie cos zmuszalo do ich wykonania :)skreslam po kolei na kartce to co zrobilem i zostaje to co mam zrobic. jak anrazie ominalem tylko postanowiona na poczataku dnai powtorke z niemieckiego, ale jeszcze sie za to wezme :)
Witam,
OdpowiedzUsuńCzy myślicie że jest różnica w zapisywaniu w kalendarzyku a w jakimś pliku ?
Bzu
Witaj :)
OdpowiedzUsuńCiezkie pytanie. Pewnie jakas roznica sie znajdzie. Nie wiem, ja wole na papierze. Ostatecznie papier to papier. To co napisane wlasnorecznie zdaje sie miec wieksza moc sprawcza. Ale oczywiscie to takie gdybanie i wnioski z powietrza. Karteczke z celem mozna sobie schowac np. do portfela i nosic zawsze ze soba. Napisana odrecznie jest bardziej osobista niz wydruk z komputera. Ostatecznie kiedys Agnieszka Drummer opisywala roznice w pisaniu na klawiaturze i pisaniu odrecznym wiec skierowalabym Cie do jej wpisu a pozniej do wysnucia wlasnych wnioskow w tej kwestii. Moze przeprowadz doswiadczenie i zobacz, ktora wersja lepiej Ci pasuje. Ja prowadzilam dziennik elektroniczny. Pozniej zrezygnowalam z niego na rzecz kalendarza papierowego, aktualnie cel mam bardzo jasno sprecyzowany i droge do jego spelnienia wiec nie mam zadnego dziennika, po za tym blogiem, ktory 'dokumentuje' moja walke z jezykami. Chociaz z drugiej strony juz kiedys, wczesniej zapisalam moje cele, wiec to ze teraz nie prowadze dziennika nie ma znaczenia. Cel zostal spisany i wryty w podswiadomosc. Dazenie w drodze do osiagniencia celu :)
Badanie Dr. Matthews bardzo ciekawe tylko uwzględnia dość krótki okres czasu. Czy gdyby wziąć rok, a nie 4 tygodnie, wyniki byłyby takie same? Powątpiewam.
OdpowiedzUsuńKwestia wyznaczania sobie celów i skreślania ich mnie akurat nie przekonuje. Próbowałam i wychodziło gorzej niż gdy sobie nie zapisywałam, a miałam cel tylko w głowie. Po pierwsze lista zadań do wykonania (wszystkie cele w jednym miejscu na dany okres czasu) działała na mnie zniechęcająco "Kiedy ja TO WSZYSTKO zrobię?", "Ale tego jest", "I tak nie dam rady tego zrobić, więc później się za coś z tej listy zabiorę", itd. Po drugie, ogłoszenie takiej listy na blogu, działało również zniechęcająco bo czułam presję obserwatorów. Gdy odniosłam porażkę - nie wykonałam wszystkich zadań lub nawet któregoś z nich, czułam się o wiele gorzej wiedząc, że wiem o tym nie tylko ja, ale i inni, niż gdybym wiedziała o tym tylko ja.
Być może ta metoda działa u mnie w jednym przypadku: jest jedno zadanie do wykonania i jest to zadanie krótkoterminowe, czyli np. "Przerobić powtórki z Profesora Pedro" ogłoszone tego samego dnia kiedy mam je wykonać. Nie jestem jednak tego do końca pewna.
Co innego zapisywanie tego co już zrobiłam. To działa zdecydowanie motywująco. Widząc jak dochodzi coś nowego i jeszcze mogę się tym pochwalić na blogu działa zdecydowanie pozytywnie na mnie. :)
Pozdrawiam :)
coś w tym tak naprawdę jest. jak zaczęłam naukę w szkole językowej w Krakowie, w Lincolnie to też zrobiłam sobie notatnik z celami. i jakoś tak mi łatwiej przychodziła nauka jak widziałam ile już udało mi się osiągnąć. ale prawda jest taka że najbardziej pomocni to byli jednak lektorzy. potrafią cały czas dopingować do pracy i to daje nejwiększe efekty
OdpowiedzUsuńTo taki efekt placebo że to głowa mała. Na mnie to w ogóle nie działało. co więcej, nawet irytowało ;)
OdpowiedzUsuńFajny artykuł.
OdpowiedzUsuńZapisywanie celów to tylko początek procesu, który wymaga ciągłego monitorowania postępów i dostosowywania działań.
OdpowiedzUsuń