Fascynacja, wieloktrotnie odpowiedzialna Fascynacja spowodowana może być czymkolwiek: ulubiony aktor bądź artysta muzyczny pewnej narodowości, piosenka, film, książka, znajomy który uczy się z pasją konkretnego języka, kultura innego kraju i wiele więcej niż przychodzi mi w tej chwili do głowy.
Nie ważne jak się fascynacja pojawiła. Jest i to popchnęło ucznia do nauki, ALE... początkowa fascynacja nie jest wystarczająca aby przeprowadzić ucznia przez cały podręcznik do nauki języka obcego..
„Początkowa fascynacja”, czyli ta która pchnęła nas do nauki wyczerpuje się bardzo szybko. W zderzeniu z pierwszymi lekcjami oraz ich wzrastającym poziomem trudności uczeń zaczyna zapominać o fascynacji, a właściwie ta po kryjomu bierze nogi za pas i wstydliwie, po cichu umyka. Osamotniony uczeń, porzucony przez swojego towarzysza(fascynację,) za którego przyczyną zdecydował się na naukę, często po prostu rezygnuje. Nie ma wsparcia, nie ma siły, nie ma wiary. Czuje się jak rozbitek, który ledwo co pracowicie zbudował tratwę i zdecydował się podjąć próbę przepłynięcia oceanu, aby odbić od domu, od swojej dobrze mu znanej, malutkiej wysepki w celu dotarcia do większego, lepszego lądu, gdzie jest więcej ciekawych możliwości.
Rozbitek na swojej tratwie ledwo odbija od brzegu, wtedy to z pierwszą większą falą traci swoją tratwę- ta zostaje zniszczona. Rozbitek będący kilkanaście metrów od brzegu bezpiecznej wysepki nie zastanawia się długo- zawraca do domu. Nie decyduje się przepłynąć o własnych siłach oceanu, nie więdząc ile musiałby płynąć.
Rozczarowany porażką rzadko kiedy decyduję się na budowę drugiej mocniejszej tratwy. I tak kończy się jego przygoda próby dotarcia do nieznajomego, lepszego lądu.
Rozbitkiem w mojej przenośni jest uczeń, a tratwą jest fascynacja.
Bez tratwy daleko rozbitek nie popłynie. Jedyne co może zrobić to zawrócić.
Wszystko wymaga czasu. Aby zbudować mocną tratwę trzeba go na to poświęcić wiele i następnie w trakcie podróży nieustannie ją doglądać i pielęgnować.
Zanim odbije się od lądu trzeba przygotować się na ciężką wyprawę. Należy zgromadzić prowiant oraz materiały do ewentualnej naprawy tratwy.
Jak przekłada się to na naukę? Trzeba się przygotować- jakkolwiek łatwo to nie brzmi, nauka tak na prawde nie jest prosta. Nawet jeśli widzimy nasz cel, dzieli nas od niego conajmniej kilka/kilkaset kilometrów morza/oceanu. Wielokrotnie stoimy na brzegu i dostrzegamy go. Nie kursują żadne łodzie, nie latają samoloty, nie ma kajaków, rowerów wodnych czy pontonów, o własnych siłach nie przepłyniemy bo za daleko. Nie ma niczego co ułatwiło by przeprawę. Za plecami mamy „łąki” bambusowe, palmy itd. Sami musimy zbudować naszą tratwę.
Dość przenośni. Myślę, że już macie obraz tego co staram się nakreślić.
Jak zatem dbać o fascynację?
Tratwę musimy nieustannie doglądać. Gdy pojawia się jakaś dziura i zaczyna przeciekać nasza tratwa zanurzając się w wodzie, musimy ten otwór zlokalizować i zatkać. Coś dowiązać, coś przykręcić, tak żeby było elegancko. I tak nieustannie. Po sztormie musimy bardzo prędko i mocno wytężyć siły aby tratwa powróciła do swojego pierwotnego stanu. Pogodzić się z ewentualnymi stratami. Tym co posiadamy naprawić szkody, aby płynąć pomyślnie dalej przed siebie.
Nie ma jednego konkretnego przepisu jak dbać o fascynację. Dla mnie jest to bardzo istotna czynność podtrzymująca proces nauki.
Oglądanie seriali i filmów – kontakt z żywym językiem; nie daje nam zapomnieć, że to czego się uczymy na prawdę znajduje zastosowanie w codziennym życiu; likwiduje uczucie narastającego przerażenia oraz wyobrażenia o trudności języka; karmi fascynację brzmieniem języka, narodowością , aspektami kulturowymi; daje poczucie „życia” w innym kraju.
Słuchanie muzyki- korzyści podobne do tych wymienionych wyżej
Czytanie o interesującym nas kraju, czytanie książek pisarzy pochodzących z kraju, którego języka się uczymy – korzystamy z dorobku kulturowego interesującego nas kraju; dowiadujemy się nowych ciekawych rzeczy, które pobudzają naszą wyobraźnię i wzmagają fascynację.
Korzystanie z tego czego już się nauczyliśmy – zapobiegamy zwątpieniu w nasze umiejętności oraz w sens nauki, rozumienie i mówienie daje nam wiele radości i popycha do kontynuacji w naszym postanowieniu.
Karmienie fascynacji to indywidualna sprawa. Każdy będzie miał na to inny sposób. Najlepiej po prostu trzymać się tego co fascynację wybudziło i powracać do tego nieustannie, np. U mnie fascynację językiem chińskim wybudził film w tym języku. Nie oglądam tego samego filmu na okrągło, ponieważ zanudziłabym się i byłoby po fascynacji, ale kontynuuję oglądanie filmów i seriali w ogóle.
Samo brzmienie tego języka, gdziekolwiek się pojawia, wzmaga we mnie fascynację i chęć nauki.
Dlatego oglądam, słucham muzyki, radia. Słucham, słucham i jeszcze raz słucham. Nie żeby się osłuchać, ale aby karmić fascynację. Dodatkowo filmy i seriale ukazują realne życie, tak odmienne zwyczaje kulturowe, które są nam totalnie nieznane, np. jesli ktoś oglądał kiedykolwiek jakiś chiński film, być może zauważył, że w sytuacjach gdy wypada powiedzieć "dziękuję" bohaterzy wcale tego nie robią, ale schylają głowę ku dołowi i przytakują dźwiękiem "mm". Wiecie czemu? Ponieważ w Chinach "dziękuję" jest odbierane negatywnie.. jakto? Ano "dziękuje" jest używane jedynie w stosunku do osób nam nieznanych i tych, z którymi nie utrzymujemy bliskich stosunków. Użycie "dziękuje" w stosunku do osób nam znanych, na których nam zależy, jest obraźliwe ponieważ jest odbierane jako dystansowanie się w relacji. Dlatego rodzinie i znajomym nie mówi się "dziękuję" ;) fascynujące prawda?
A czemu wszystkie chińskie sklepy mają zawieszone nad wejściem czerwone lampiony? Tego na pewno nie wiem, ale wiem, że kolor czerwony uważane jest w Chinach, że przynosi szczęście i odgania niepowodzenie, 'złe demony'.. podejrzewam zatem, że może to być głównym powodem.. i wiele wiele więcej.. :)
W którymś momencie wysiłki rozbitka zostaną docenione. Gdzieś daleko od swojej bezpiecznej wysepki, drogę przetnie mu ogromny prom, który go uratuje, weźmie na pokład i dostarczy prędko do upragnionego, nieznanego lądu.;) Tylko przez jakiś czas jesteśmy rozbitkami podrózującymi na niestabilnej i nie zawsze wygodnej tratwie. W miarę podróży tratwa jeśli będziemy o nią odpowiednio dbać sama z siebie w magiczny sposób może sie przeistoczyć w motorówkę. Jednak nawet wtedy nie możemy przestać o nasz środek lokomocji dbać. Każdy pojazd potrzebuje czegoś co go napędza, czasem będzie to siła naszych własnych rąk a czasem paliwo- które trzeba mieć i dolewać.
Rozbitkowie. Nie czujcie się samotnie. Jeśli się dobrze rozejrzycie to jest nas pełno bezradnych dryfujących po ogromnym oceanie. Wszyscy marzymy aby dopłynąć do zamierzonego lądu, ale tylko nielicznym się to uda. Będziecie widzieć jak niektórych zbierają po drodze ogromne promy, inni mijają was innymi pojazdami, wielu do okoła was zawróci do domu, inni po prostu zatoną. Wy patrzcie przed siebie i zmagajcie się, bo warto. Bo życie się odmieni gdy nauczycie się tego co sobie zamierzyliście. Nie tylko znajomość języka je odmieni, ale głównie to że urośniecie w siłę, wiedząć że świat należy do was, co tylko chcecie to osiągniecie, w każdej dziedzinie życia. :)
25 Komentarze
Trochę pofilozofowałaś, ale jak najbardziej słusznie i prawdziwie :) Bez fascynacji pewną kulturą, obyczajami nic z nauki jezyka nam nie wyjdzie ;)
OdpowiedzUsuńWidzę to u siebie
W języku angielskim bardzo podoba mi sie muzyka - potrafię poświęcić mnóstwo czasu na wyłapywanie nieznanych mi słówek z tekstów The Smiths czy Arctic Monkeys. Pominę fakt, że w amerykańskich serialach (niektórych :D ) jestem zakochana i one też w pewien sposób mnie determinują do nauki, bo oczywistym jest, że nie rozumiem wszytskiego ;)
Hiszpański - tu rzecz jest dość śmieszna (jak na osobnika płci żenskiej :D ) bo wszystko zaczęło się od miłości do piłki nożnej. Naukę planowałam zacząć już 3 lata temu, jednak wzięłam się za angielski (czego nie żałuję) i hiszpański zaczęłam dopiero od początków liceum :) A miłosc do Barcelony jak trwała tak trwa :) I głównie marzenie o studiach w tym mieście mnie determinuje, wyjazd i mieszkanie tam :) Wszystko zaczęło się od piłki nożnej :)
Ale do czego zmierzam? W szkole uczę się języka francuskiego. Zaczęłam od wrześnie. Poza tym, że jedyne co potrafie wydukać w tym języku to 'Je m'appelle Paulina' - a tego języka uczę się tyle samo co hiszpańskiego! Dlaczego tak jest? Bo kultura francuska, język mnie nie pasjonują, nie interesują. Zamiast wkuwac fancuskie słówka wolę przeczytać pięćsetny artykuł z El País ;)
Bez zaciekawienia inną kulturą nauka języka jest bezcelowa,. bo nauka sama w sobie nie da nam satysfakcji i radości, bez czynnika motywującego nic nam nie da ( oczym pisałaś ty bądź Karol, już nie pamiętam :D).
Pozdrawiam, świetny artykuł :)
aa Ty Ev chciałaś usunąć bloga.... skąd ja bym brała natchnienie do nauki :) ???? Prawdopodobnie wtedy w ogóle nie zaczęłabym nauki...
OdpowiedzUsuńw momencie kiedy trafiłam na Twój blog dostałam takiego kopa!
Jak usuniesz tego bloga to przyjadę do Ciebie do Grecji i strzaskam Ci tyłek! To jest poważna groźba ;) :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Ev, DZIĘKUJĘ! Takie polskie, nie chińskie ;). To jest post dla mnie. To właśnie mój największy problem - japoński już na pierwszym roku przestał mi sprawiać przyjemność i teraz głównie mnie męczy... Fascynacja się wyczerpała. Ostatnio sama zauważyłam, że może gdybym do niej wróciła byłoby mi łatwiej, bo widziałabym sens nauki. Tylko że nie wiem, czy po 3 latach nie jest na to za późno...
OdpowiedzUsuńInna sprawa, że na studiach trują nas tym japońskim na tyle, że na oglądanie seriali (co akurat działa na mnie bardzo motywująco ;)) nie starcza już czasu, bo przecież w tym czasie "można/trzeba się pouczyć" :/. Może sama kiedyś popełnię bloga językowego, to na pewno napiszę posta z rodzaju "Dlaczego NIE powinieneś wybrać się na filologię" albo coś w tym stylu... :P
Baaardzo motywujący wpis. Pozdrawiam!
Dziękuję Ci za ten wpis. Jestem właśnie o krok od kopnięcia hiszpańskiego w cztery litery, ale dzięki Tobie chyba pójdę "podreperować" moją "tratwę". Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKsy - pojadę z tobą ;P Ev bój się!!! ;]
OdpowiedzUsuńnie mam teraz czasu odpowiedziec na wszystkie komentarze, ale z gory za nie bardzo dziekuje, tym bardziej, ze sa niezwykle mile, dzieki i odpowiem kazdemu z osobna troszke pozniej :)
OdpowiedzUsuńKsy- ej ej ! Ja sobie nie przypominam, zebym chciala kiedykolwiek bloga usunac!!! Byl czas, ze po prostu zastanawialam sie nad przeksztalceniem tej strony w bloga o jezyku chinskim, ale ostatecznie podjelam decyzje kontynuowania tego bloga i utworzenie nowego -> www.ojezykuchinskim.blogspot.com -> w efekcie mam dwa blogi i zapewniam wszystkich, ze nie rozwazalam i nie rozwazam likwidacji zadnej z tych stron !
Ale do Grecji i tak mozecie wpasc, fajnie tu :D moglibyscie pozniej jedynie miec problem z powrotem do Pl.. :P
a ja dzis stracilem motywacje... zaprzestaje nauki chinskiego. oczywiscie zartuje:)
OdpowiedzUsuńRozmawialem z pania ktora byla tlumaczem chinskiego przez cale swoje zycie. mowi ze ledwo wiazala koniec z koncem. Zdziwilem sie, bo myslalem ze tlumacz dobrze zarabia. odciagnela mnie ona jednak od mysli pojscia na sinologie. Ja sie nie interesuje sztuka,historia i literatura, a co za tym idzie nie mialbym zadnego tzw "fachu" w ktorym moglbym tlumaczyc. doradzila mi ta pani zebym wybral cos konkretnego. Chodzilo jej tu o studia w kierunku przykladowo: budownictwo lub inzynier w specjalizacji budowy maszyn kolejowych. Kieronkow jest mnostwo. Sam juz nie wiem co mam teraz myslec. Co prawda mam jeszcze 2 lata do studiow, ale wole miec pomysl juz za wczasu.
A co do postu-masz racje Ev. Trzeba znalezc jakas glebsza inspiracje w tym co sie robi, bo po pewnym czasie poprostu sie znudzi.
W Rosji też prawie nie używa się "dziękuję", "proszę" w rodzinie i z przyjaciółmi z tego samego powodu - bo jest zbyt oficjalnie.
OdpowiedzUsuńTo coś musiało mi się pomylić :P zwracam honor ;)
OdpowiedzUsuńale teraz wiesz, że nawet jakby Ci wpadł taki pomysł do głowy to już 2 osoby do Ciebie przyjadą!! :)
a moze nawet i 3 :)
OdpowiedzUsuńNic tylko zgodzić się z tezami wyrażonymi w poście.Będąc pod wrażeniem jakości pozwoliłem sobie dodać bloga do obserwowanych .Zapraszam też do odwiedzenia mojego raczkującego bloga ;)
OdpowiedzUsuńNo, no! Pięknie napisane!
OdpowiedzUsuńehhh.. napisalam taki dlugi i ladny komentarz i sie skasowal...
OdpowiedzUsuńRosolne_Opium- no pofilozofowalam troszke :) Pilka nozna mowisz? A skad takei zainteresowanie w ogole jesli mozna spytac? :)
Co do fascynacji to jest tak jak piszesz- bez niej trudno sie nauczyc jezyka, ale znowu nie jest to niemozliwe. Ja nie lubilam nigdy w sumie niemieckiego, z poczatku mialam do niego nawet lekka awersje, ale przerobilam podrecznik i teraz jest juz ok. Na ulicy wyostrzam sluch, zeby podsluchac niemcow jak mowia bo natychmiast chlone wtedy niemiecki, wlasnie jak slysze go na zywo w uzyciu. Teraz nawet go troche lubie. Wiec jesli komus zalezy to wylaczy swoje odczucia, przeistoczy sie w robota i nauczy nawet najbardziej znienawidzonego jezyka :D
Aithne- ja bym nie traktowalam tych 3 lat jako stracone, ale jako okres dojrzewania. Teraz na pewno jest ten moment, w ktorym juz madrzejsza, bogatsza w doswiadczenia jesli zechcesz to nauczysz sie calym sercem japonskiego :) A jesli masz ochote napisac wpis o tym, czemu wg Ciebie nie nalezy isc na filologie to po prostu go napisz a ja go umieszcze u siebie :)
Szymon- Tobie nie odp. bo na czacie sie nagadalismy na ten temat, ale daj znac czy i do jakich ostatecznie wnioskow doszedles :)
Natalie- dzieki za ciekawostke. Nie mialam o tym pojecia. To wlasciwie ukazuje mi jak czesto ludzie ucza sie jezykow bez poznawania aspektu kulturowego danego kraju i pozniej posluguja sie nowym jezykiem na zasadach swojego wlasnego i do jakich nieporozumien ta niewiedza moze doprowadzic.. powinno sie na prawde przykladac wieksza wage do poznawania zwyczajow ludzi zamieszkujacych inne kraje :)
ziggy_s- dzieki za komentarz i jasne, ze do Ciebie zajrze :)
Kropelka - no i jak zreperowalas tratwe? Taki serwis dla tratwy to moment i plynie sie dalej przed siebie, ale jak juz sie zatopi tratwe to trudno wrocic na szlak i tylko zal zostaje i rozczarowanie.. Daj znac jak sie trzymasz :)
agnieszka- Tobie ponownie- dziekuje! :)
a i zapomnialam o KSY :P Wy nie musicie szukac wymowki zeby do Grecji przyjechac :D jesli tylko macie ochote to wpadajcie ;)
OdpowiedzUsuńKsy, holdenq, Szymon - jadę z Wami!
OdpowiedzUsuńA w ogóle to tratwa mi się zepsuła! Przeraża mnie moja małość wobec ogromu języka. Otwieram słownik, by przygotować nowy post na blogu, i... "ciemność widzę - ciemność!" Objaśnienia ciągle są dla mnie za trudne. I już, już zbliżam się do kapitulacji, kiedy postanawiam odpocząć przy filmie. A tam - odkrycie. My mówimy "wszyscy jedziemy na tym samym wózku" a Grecy: "Wszyscy podróżujemy tym samym statkiem". Takie nic, taka drobnostka. Ale nie dosyć że zrozumiałam dialog, to jeszcze zauważyłam podobieństwo, odniosłam go do polskiego języka. Więc nie jest tak źle. Mogę zrozumieć tyle - mogę i więcej.
Otwieram z powrotem słownik i łatam moją tratwę:)
Śliczne porównanie, Ev!
zapomniałaś o mnie??!! No nie ładnie ;) !
OdpowiedzUsuńa tak szczerze to wybieram się na wakacje na 2 tygodnie do Grecji, tzn. wszystko zależy od cen wycieczek...
Przyznam Ci się, że marzę, żeby zobaczyć Dubaj, LA i Grecję :P
Widzę, że nam się ładna grupa już zebrała :)
qqwaya, Ciebie to w ogole podziwiam ale juz Ci o tym pisalam, ja bym sie sama z siebie nigdy nie zdecydowala na nauke greki :D tym bardziej, ze te filmy greckie to jakos wcale mnie nie ciagna, muzyki greckiej tez nie lubie heh gdybym sie za greka nie wydala to bym sie nie nauczyla tego jezyka :D
OdpowiedzUsuńKsy- a w jakie miejsce Grecji jedziesz jesli mozna spytac? masz juz moze jakis pomysl, w ktora czesc sie udasz? Polecam goraco! zwlaszcze, ze u nas sie wlasnie zaczyna robic bardzo cieplo :)
Aithne,
OdpowiedzUsuńszkoda, że nie prowadzisz takiego bloga! Już nie raz słyszałam narzekania na studia filologiczne... Może warto by ten temat gdzieś konkretnie poruszyć, uświadomić innych, jaki to wysiłek i jak się mają marzenia do rzeczywistości... ;-)
Nie mam oczywiście nic przeciwko językom, WRĘCZ przeciwnie, ale... ;-)
Pozdrawiam,
Agnieszka
@ Ksy, mnie pytasz czy zapomniałam? Przecież Ciebie też wymieniałam:)
OdpowiedzUsuń@ Ev - tutaj wchodzimy w ten problem, że ludzie patrzą na mnie jak na wariatkę, bo uczę się greckiego. Mogę odbić piłeczkę: Chiński? Zwariowałaś? A po Ci chiński? Jakiegoś innego się poucz:) (co akurat w Twoim przypadku jest trochę bez sensu, bo te języki, których wg. większości ludzi "warto" się uczyć już znasz, ale wiesz o co chodzi. Szajbę się ma taką jak się ma. Zawsze znajdzie się ktoś kto stwierdzi, że to dziwne/głupie. Ja bym się za chiński nigdy nie wzięła. Ale i tak wyczuwam w Tobie bratnią duszę bo tylko językiem się różnimy. Mechanizm jest ten sam. Mamy jakiś cel i nie zawahamy się go zrealizować. A świat może się z nas śmiać, to już problem świata - nie nasz)
Ty sie swiatem nie przejmuj :) Oni Ci zazdroszcza i podziwiaja i dlatego tak komentuja. A sami pewnie w ogole najczesciej niczego sie nie ucza ;)
OdpowiedzUsuńMnie mieli za wariatke w liceum, szczegolnie dlatego, ze zdecydowalam sie zdawac na maturze hiszpanski zaawansowany mimo, ze w calym powiecie zadna szkola nie uczyla hiszpanskiego, plus calkowicie darowalam sobie wszystkie lekcje, ktore nie byly mi potrzebne do matury, zatem moi znajomi i nauczyciele slyszac, ze ta uczennica z tak slabymi osobami porywa sie na hiszpanski doslownie pukali sie w czolo i przesylali mi pelne litosci i pogardy spojrzenia, ze gdzie ja tam.. skoro glownie 2 i 3 mialam na swiadectwie. Mature zdalam, poszlam na studia i tym sobie udowodnilam, ze brak wiary ludzi i nawet najblizszego otoczenia w moje mozliwosci i w moje wariactwo absolutnie nie ma dla mnie znaczenia i nie psuje mi nawet odrobine humoru. A Ci widzac, ze maja doczynienia z wariatem nawet juz nic nie komentuja bo wiedza, ze zadnego efektu to na mnie nie wywrze :P Chociaz! tesciowie nie wiedza ze ucze sie chinskiego, bo Oni by na pewno nie zrozumieli i zalamali sie iloscia 'traconego' przeze mnie czasu i by sie martiwili i wstydzili, wiec z mezem uzgodnilismy- dowiedza sie jak juz zdobede certyfikat :D Ja nie potrzebuje niczyjego wsparcia, zeby osiagnac to do czego daze :) Moze miloby bylo, ale nie jest mi to potrzebne. Nigdy nie bylo. Chociaz prowadzenie moich blogow bardzo mnie motywuje, po prostu wiedziec, ze jest wiele osob spelniajacych swoje marzenia pomimo brau wiary w mozliwosci ze strony otoczenia.
qqwaya napisałam to do Ev po tym jak ona napisała "a i zapomnialam o KSY :P "
OdpowiedzUsuńqqwaya ja się zgadzam z Ev nie przejmuj się i rozwijaj swoją pasję :) Ja Ci zazdroszczę :) Może kiedyś podejmę się nauki greki :) ale najpierw chce nauczyć się fr i ang:)
Ev ja pojadę prawdopodobnie tam gdzie będzie rozsądna cena i fajne miejsce :)
Co byś mi polecała? Jakieś rady? :)
Tu jest taka przykładowa strona:
http://www.wakacje.pl/wczasy/grecja/?od-2011-05-28
Ja Ci moge powiedziec, ze za ten resort recze, ze prawdopodobnie po wypoczynku tutaj wracajac do Polski moglaybs popasc w depresje, bo hotel jest nad samym morzem, plaza jest prywatna oczywiscie, jest w nim absolutnie wszystko, mozesz nawet z luku strzelac,jest Spa itd. Jest w srodku przepieknie, ale cena moze Cie pewnie odstraszyc, no bo to nie jest hotel taki sobie tylko caly resort, ale jak szalec to szalec, nie? :D Po za tym jakbys tu byla to bym Cie pewnie raz nawiedzila :) Plus w tm hotelu obsluga mowi po francusku, niemiecku, angielsku, wiec bys sie osluchala z roznymi jezykami i http://www.wakacje.pl/oferty/grecja/kyllini-beach-2165,740.html?od-2011-06-03#id_terminy_wyjazdy=933588
OdpowiedzUsuńa tak po za tym to zarowno Kos i Kreta sa cudowne. Ja na krecie mieszkalam w miejscowosci Bali http://www.wakacje.pl/wczasy/bali-m29012075/?od-2011-05-28 .
Na pewno nie zblizaj sie do Aten i nie wybieraj sie na wycieczki objazdowe do zwiedzania Grecji, bo w tych upalach sie po prostu nie da przezyc na zewnatrz..zwiedza sie zima. Ale to tez trudno mi cos powiedziec, zalezy po co chcesz jechac do Grecji, zeby wlasnie pozwiedzac, bawic sie czy odpoczac i poczuc jak w raju :) Tak zebys wiedziala, niektore wycieczki bardzo tanie to ta cena jest niska bo hotel nie zawsze jest az tak blisko morza a generalnie znajduje sie w malej miejscowosci odcietej od swiata, w ktorej nie wiele po za plazowaniem mozna robic..:P
Ale jesli juz cos wybierzesz to jak chcesz to napisz do mnie to moze bede wiedziala cos wiecej. Ogolnie Krete troche znam, na Kos nie bylam, ale rozwazalismy zeby sie tam przeprowadzic bo jest rewelacyjnie. no ale nie wiem, najlepszy jest ten resort bo jest w absolutnie przepieknym miejscu no i jak na tyle gwiazdek co ma no to mozesz sobie wyobrazic to jego strona internetowa http://www.kyllinibeach.com/ tzn. ja Cie nie namawiam na ten konkretnie, ale znam go dobrze i dlatego go polecam , jego klienci sa zawsze zadowoleni:)
Dzięki za wszystkie rady!
OdpowiedzUsuńMasakra w jakim pięknym miejscu mieszkasz!!! Zazdroszczę! :)
Jak się na coś zdecyduję dam znać, ale będzie to dopiero w sierpniu :)
ja teraz mieszkam na Krecie i bylam tez na Kosie i jeszcze na kilku innych wyspach .Prawda jest taka ze w wiekszosci miejsc jest pieknie a to na ile mozemy z tego korzystac zalezy od portfela oraz tego jak latwo nawiazujesz kontakty z innymi czy mowisz po grecku i co chcesz przezyc w Grecji
OdpowiedzUsuń