Listy słownictwa, fiszki, programy na komputer, na telefon i na wszystkie pozstałe cuda techniki (na te, które juz istnieja i na te, które dopiero zostana wynalezione) - wszystko w pomocy nauce jezyka obcego. Nuaczyciele w szkołach, na kursach - wsyscy głoszą potrzebę uczenia się słówek na pamięć. Czy rzeczywiście wkuwanie słówek jest niezbędne?
Język hiszpański jest pierwszym, którego nauczyłam się od początku do końca samodzielnie, po czym zdałam z niego maturę, a następnie wybrałam się na filologię hiszpańską.
Języka hiszpańskiego uczyłam się w sposób tradycyjny. Niemal tylko z podręcznika. Rzadko wspierałam się filmami w tym jęzku, radiem, muzyką itd. Po materiały audio sięgnęłam właściwie tuż przed samą maturą. Z tym językiem nie osłuchiwałam się właściwie wcale. Po prostu przerabiałam lekcję po lekcji. Każda lekcja składała się z czytanki, pod nią znajdowała się lista nowego słownictwa z tłumaczeniem, a jeszcze niżej wszelkie pozostałe objaśnienia i ćwiczenia.
Najpierw wkuwałam wszystkie słówka z lekcji. Od góry do dołu listy, od dołu do góry - aż do bezbłędnego zapamiętania każdego słowa. Przed rozpoczęciem każdej nowej lekcji przypominałam sobie i sprawdzałam znajomość słów z 1-2 lekcji w tył. A co jakiś czas w ogóle cofałam się do samego początku podręcznika i robiłam solidną powtórkę wszystkiego czego się do tej pory nauczyłam.Nie ograniczałam się jedynie do przeczytania całości, ale solidnie dokuwałam każde słowo, przepisywałam teksty i wykonywałam ćwiczenia.
Język hiszpański wrył mi się tak mocno w świadomość, że dalej jestem w stanie przywołać w pamięci pewne nawet bardzo wyszukane i niepotrzebne słowa.
Po pierwszym roku studiów wyjechałam do Włoch. Tam nie otworzyłam nawet jednego podręcznika do nauki języka. Uczyłam się ze słuchu, obserwacji, dopytywałam, czytałam reklamy na ulicach. Po około 4 miesiącach zdecydowałam się na książkę w tym języku. Czytając nie rozumiałam każdego słowa, ale nie miałam problemu z wydobyciem sensu.
Naukę włoskiego przyspieszyła wczesniejsza znajomość hiszpańskiego. Bawiły mnie podobieństwa pomiędzy słowami i wszystko porównywałam z hiszpańskim. Zatem bez dużego wysiłku, bez wkuwania prędko opanowałam komunikatywnie włoski.
Rok później wyjechałam na wakacje do Grecji, gdzie w efekcie zostałam już na stałe.
Rozentuzjazmowana wcześniejszym doświadczeniem błyskawicznej nauki włoskiego byłam pewna, że z greckim też tak bezproblemowo się uporam. Niestety na osiągnięcie płynności w mówieniu i rozumieniu musiałam poczekać 3 lata! Sama nie wiem czemu zajęło mi to tak dużo czasu. Teraz jak myślę język grecki wcale nie jest taki trudny. Może opóźnienie w jego nauce spowodowane było przeciążeniem umysłu, zmęczeniem nauką. Kupiłam wprawdzie książkę do greckiego ale właściwie nigdy jej nie otworzyłam. Smakując bezbolesnej nauki włoskiego odeszła mi ochota na wysilanie się i sztuczne zapamiętywanie.
Dopiero teraz po obecnie już prawie 4 latach pobytu w Grecji zaczynam czytać czasopisma, książki w tym języku. Nachodzi mnie ochota na przeczytanie podręcznika do nauki tego języka.
Teraz sprawia mi przyjemność jego nauka. Jeśli w ogóle można nazwać to nauką. Lubię czytać bo wtedy dowiaduję się masy rzeczy, np. trwam w przekonaniu bardzo długi już czas, że jakieś słowo wymawia się w określony sposób. Jak je słyszę tak je wypowiadam. Nikt nie zwraca mi uwagi na błędną wymowę. Tymczasem widząc słowo czarno na białym obserwuję w jak wielkim błędzie trwam! Wystarczy raz zobaczyć pisownie, bądź przeczytać tłumaczenie i właściwie już na zawsze pozostaje mi prawidłowa wersja w głowie. Teraz kiedy znam już język bardzo dobrze, poznawanie pisowni i gramatyki jest niezwykle interesujące. Porządkowanie mojej wiedzy nie jest bolesne ani nie wymaga ode mnie dużego wysiłku.
Przechodząc te kolejne etapy i próbując różnych metod nauki można by uznać, że się bardzo rozleniwiłam.
Mam apetyt na naukę, a może właściwie nie na samą naukę ale na umienie języka. Lubię umieć język i się nim posługiwać, korzystać z niego, oglądać filmy i czytać książki w oryginalnej wersji językowej itd.
Nie lubię już niestety wkuwać, ani robić powtórek. Lubię w sposób naturalny przyswajać. Nie przemęczać się. Po prostu przyswajać w swoim tempie. Może właśnie dlatego tak bardzo podoba mi się metoda shadowing - nie wymaga ona ode mnie żadnego zapamiętywania. Zapamiętywanie dzieje się samoczynnie. Ja tylko powtarzam co słyszę a po kilku razach kiedy to słyszę wreszcie widzę znaczenie i już pamiętam. Tyle..
Oczywiście przeglądam listy słownictwa zwłaszcza jeśli chodzi o język chiński, ale to jest PRZEGLĄDANIE. Co jakiś czas wglądam do list, oglądam je, czytam - nic na siłę. Oglądając w kółko jedno i to samo przez kilka dni w końcu wszystko samo zapada w pamięć.
Obecnie nie widzę celu we wkuwaniu. Aby informacja została przesunięta do pamięci trwałej trzeba ją właśnie utrwalać. Powtarzać. Po co zatem mam się męczyć, wysilać wszystkie zmysły, żeby w ciągu jednego dnia zapamiętać jakąś określnoną ilość słów? Na co mi to? Na co mi rygor i systemy powtórek i ten wysiłek..
Skoro zauważyłam, że zwyczajnie oglądając słownictwo ono samo z czasem zapada w pamięć. Nie chcę zostać zroumiana źle. Nie zaglądam do dokładnie tych samych rzeczy przez ileś tam dni. Np. lista słownictwa HSK ma kilka tysięcy słów. Obecnie oglądam pierwszy poziom. Jednego dnia oglądam pierwszą, drugą i trzecią stronę, kolejnego dnia skanuje wzrokiem te trzy strony, albo tylko jedną z nich i przeglądam strony 7, 9 i 10. Bawię się. Na co mi padnie wzrok to czytam. Nie oglądam 300 pierwszych słów przez np. 10 dni - oczywiście tak pewnie zapadłyby mi szybciej w pamięć, ale byłoby to nudne i bym zapewne zaniechała tego procesu.
Jeżeli nie lubisz, nie masz ochoty wkuwać na pamięć, a podchodzisz do nauki języka zdrowo - czyli nie masz idei opanowania języka błyskawicznie i wiesz, że nauka pochłania czas- mózg rządzi się swoimi prawami; nie chcesz się sczególnie męczyć, ale chcesz nauczyć sie języka - sam sprawdź na sobie. Skoro już taką drogę obrałeś, że jednak chcesz zapamiętać słownictwo z pewnej listy - to wydrukuj ją sobie -niech składa się z np. 200 słów i po prostu codziennie przez kilka minut- zapewne około 20 - preglądaj ją. Skacz po niej wzrokiem, przewijaj strony, albo po prostu czytaj ją od góry do dołu czy od dołu do góry- jak Ci pasuje. Czytaj ją codziennie całą, albo tylko kawałek. Każdego dnia wzrokiem skanuj wcześniej czytane słowa. Nie analizuj zbyt długo, nie skupiaj się na zapamiętywaniu. Po prostu zaglądaj i przeglądaj przez kilka dni. Sam zauważysz, że stopniowo zaznajamiasz się z tym co wcześniej było Ci obce.
A później włącz serial w języku, którego się uczysz i raduj się tym, że wyłapujesz słowa, na które dosłownie przed chwilą spoglądałeś. Te słowa po utrwaleniu serialem będą już Twoje.:)
Przepraszam za chaotyczny wpis, ale zaczęłam pisać o czym innym i skończyłam na czymś zupełnie odmiennym..
16 Komentarze
Czekałam na kolejny wpis :)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu zaglądam na Twój blog, zostawiam po sobie ślad. Muszę Ci się szczerze przyznać, że niejako zostałaś moją idolką jeśli chodzi o języki obce. Prawdopodobnie jesteśmy rówieśniczkami, co jeszcze bardziej powoduję, że nie mogę wyjść z podziwu, że potrafisz te wszystkie języki. Ja w tej chwili komunikatywnie potrafię angielki. Na studiach od lutego uczę się francuskiego, wcześniej uczyłam się go na korepetycjach ale bez skutku. Po tym jak przeczytałam Twój blog, przeszłam swoiste pranie mózgu,hehehe. Wzięłam się za siebie. Codziennie uczę się ang i fr. Do fr mam książkę assimil (nie bez przypadku :P kupiłam ją po przeczytaniu Twojego bloga), dziś będę mieć do ang :) jest już zamówiona. Zrobiłam tak jak napisałaś- sprawiłam, że nauka języków stała się w pewnym sensie moją pasją. Bardzo Ci jestem wdzięczna, Twoje wpisy dają mi dużo motywacji i natchnienia :) Trzymaj za mnie kciuki !! Pozdrawiam :)
(Piękny "elaborat" utworzyłam, hehe a najlepsze jest to, że mam Ci jeszcze dużo do napisania :))
Kasia
Jeszcze tylko dopisze, że jeśli kiedykolwiek nauczę się jakiegokolwiek języka to w dużej mierze będzie Twoja zasługa :) Nigdy nie przypuszczałam, że kogoś wpisy na blogu mogą tak dużo zmienić w moim życiu, pierwszy raz mi się to zdarzyło. Przeglądałam wiele blogów, natomiast Twój trafia do mnie bardzo! Nie mam pojęcia czym to jest spowodowane :) Wiele opisanych przez Ciebie rzeczy, ja również odczuwam, np. to, że jeśli chodzi o ang utworzyły mi się ścieżki, czuję ten język w głowie (jakkolwiek głupio to brzmi to tak jest :P), czuję jak chłonny staje się mój umysł itd :) Mam nadzieję, ze nie przestraszę Cie moimi komentarzami :P (że masz jakąś psychofankę, hehe bez obaw) Poprostu musiałam Ci to napisać bo jestem Ci bardzo wdzięczna :)
OdpowiedzUsuńKasia
heh jeszcze raz dzieki! Zakrecenie na punkcie jezykow to pozytywna i bardzo przydatna rzecz! Ciesze sie, ze moglam pomoc, choc na prawde nie spodziewalam sie az tak milych slow :)
OdpowiedzUsuńDawaj znac jak Ci idzie nauka a i moze sama zdecydujesz sie zaczac swojego bloga? :)
Komentowac mozesz ile wlezie- az Cie palce rozbola od klawiatury ;) na komentarze nie ma limitu, a kazdy jeden komentarz sprawia mi ogromna radosc, wiec jesli tylko masz ochote to smialo pisz.
A czy jestesmy rowiesniczkami? Ja mam 24 lata :)
Pozdrawiam!
Muszę się z Tobą w 100% zgodzić, nauka języka idzie fantastycznie kiedy robimy to co sprawia nam przyjemność. Największy progres w języku angielskim zrobiłem poprzez oglądanie seriali.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony przy nauce języka francuskiego, przez bardzo długi czas korzystanie z programu profesor pierre (a później Anki) sprawiało mi olbrzymią radość. Mimo, iż było to dosyć nudne wykuwanie, to te wszystkie statystyki świadczące o moim postępie bardzo mnie motywowały żeby jechać dalej :)
Reasumując, najważniejsza jest motywacja. Bo dróg do nauki języka jest od cholery.
Ja mam 23 lata :)
OdpowiedzUsuńOdnośnie bloga, myślałam nad tym, ale co ja bym tam pisała :)? Moje zmagania z językami? Tak naprawdę, odnośnie języków nie mam nic do zaoferowania/napisania. Żadnych doświadczeń, nic. Nie potrafię dobrze mówić w żadnym oprócz polskiego :)
Chętnie będę komentować Twoje wpisy :)
Cenie je sobie, bo są oparte na Twoich doświadczeniach.
Poza tym bardzo trafiają do mnie.
Bardzo zainteresowałaś mnie językiem greckim.
Jestem w tej chwili na takim etapie, że mogłabym zacząć się uczyć kilku języków, ale trzeba podejść racjonalnie do sprawy ;) Będę się uczyć dalej angielskiego, bo mam już mocne podstawy i francuskiego bo mam okazję uczyć się go za darmo na studiach z czego jestem bardzo zadowolona, bo bardzo mi się on podoba! Wykorzystam tę szansę. I na razie tyle. Nie chcę na siebie za dużo brać.
Żałuję tylko, że nie mogę poświęcić tym językom tyle czasu ile bym chciała, ale może to lepiej bo za każdym razem kiedy muszę skończyć naukę, jestem "nienasycona" :) i nie mogę się doczekać kiedy znów wrócę do książek. NIGDY nie przypuszczałam, że nauka czegokolwiek może być przyjemna :) Motywacja nie mija, powiedziałabym nawet, że mam coraz większą :)
Na facebooku "Lubię" Twój blog - to taka informacja jakbyś chciała wiedzieć co za wariatka pisze do Ciebie :P
Kasia
To prawda Paweł odkąd zmieniłam podejście do nauki,po prostu polubiłam ją, stała się łatwiejsza, przyjemniejsza i co najważniejsze efektywniejsza.
OdpowiedzUsuńZabawne jest to, że Ev pewnie nie miała świadomości, że jej słowa mogą paść na dobry grunt i zaowocować, tak jak to było w moim przypadku :)
Kasia
Paweł, tak- seriale! Ja właśnie praktykuję naukęchińskiego poprzez oglądanie seriali. Seriale obecnie są motorem mojej nauki :) i oczywiscie masz rację, że dróg do nauki jest wiele. Jednak dla kazdego ta droga będzie inna i właściwie nigdy nikt nie będzie używał tej samej metody, którą nauczył się jednego języka w celu nauki kolejnego. Każdy język jest inny i zadnej osobie kilka języków nie przyjdzie w ten sam sposób. Dlatego warto eksperymentować na sobie i szukać metod, które sprawiają nam najwięcej radości co przekłada się na ich skuteczność. Dzięki za komentarz :)
OdpowiedzUsuńKasia, pewnie rocznikowo jestesmy jednak tak samo, tyle ze ja juz w tym roku mialam moje urodziny, a Ty pewnie na nie dopiero czekasz :P
Jesli chodzi o mojego bloga.. Zalozylam go z myslą o.. sobie :D Uczę się tylu języków, douczam, na nowo poznaję, że zaczęłam się w tym wszystkim gubić co spowodowało, że postanowiłam założyć elektroniczny dziennik, który pomoże mi w mojej nauce. Obecność czytelników dodaje mi energii i popycha do daleszej nauki, mam chęć szukać nowych metod, opisywać je, próbować ich i dzielić się moimi spostrzeżeniami. Bardzo pomaga mi również punkt widzenia innych osób na tematy przeze mnie poruszane. Każdy ma swoje własne spostrzeenia i doświadczenia, które rozserzają horyzonty. Nie spodziewałam się, ze ten blog przekształci się w to cym jest obecnie, ale bardzo się cieszę. Tym bardziej, że są ludzie, którzy mogą skorzystać na tym wszystkim :)
Blog o języku chińskim natomiast został założony już z myślą o czytelnikach- wiem ile sama się biedziłam z jego nauką, dlatego mam nadzieję, że pomogę może kilku osobom przebrnąć przez najcięższy okres początku nauki i zapobiec pojawieniu się zniechęcenia i zaniechania poznawania chińskiego :P
A jeśli jeszcze chodzi o Ciebie - ucz się tylu języków na ile czujesz, że podołasz. Przeanalizuj swój czas, oczekiwania, chęci i możliwości.
OdpowiedzUsuńTo czego się teraz uczysz da Ci podstawy do nauki innych języków później. Będziesz wiedziała na ile Cię stać, wypracujesz sobie system nauki, zdobędziesz swoje własne doświadczenia. Właściwie jeśli chodzi o pierwsze języki obce to chyba rzeczywiście lepiej nie przesadzać z ilością, bo dopiero zaczynasz się uczyć jak się uczyć i odkrywać ten właściwie inny świat. Każdy kolejny język przyjdzie Ci łatwiej bo będziesz wiedziała czego się spodziewać i jak się przygotować i nastawić na naukę. A w międzyczasie korzystanie z wcześniej nauczonych języków nie będzie Ci podcinać skrzydeł, ale będzie Ci dodawało energii, a zatem nie będziesz się zniechęcać w gorszych momentach.
Chyba :D
Ja też już w tym roku miałam urodziny, w styczniu wiec jestem jednak młodsza :)
OdpowiedzUsuńOk :) założę bloga :) Spróbować można :)
Właśnie w tej chwili mam mało czasu, na studiach jakieś cuda ode mnie wymagają, heh. Przede mną jeszcze sesja... Dlatego uważam, że te 2 języki to już bardzo dużo, nie chcę brać na siebie za dużo.
A jeszcze chciałam Cię zapytać jaki języka jaką metodą się uczyłaś i ile zajęła Ci czasu nauka?
Np. angielski wkuwałaś słówko po słówku, i uczyłaś się tradycyjnie gramatyki i zajęło Ci to 3 lata :P
I czy może wiesz coś więcej na temat funkcjonowania mózgu a nauką języka :)?
Kasia
aaa i zapomniałabym! Dziękuję za rady ;) !
OdpowiedzUsuńKasia
...i założyłam bloga :D
OdpowiedzUsuńKasia
:) wszystko opiszę, chociaż z grubsza moje metody i tak już opisałam, ale krótko to streszczę, tyle że pozwól nie w komentarzu ale w oddzielnym wpisie, bo to jednak kilka linijek zajmie.
OdpowiedzUsuńGratuluję bloga :)
Przeczytałam Twojego bloga od deski do deski. Mam nawet wpisy do których lubię wracać, ponieważ jakoś dobrze na mnie wpływają, dodają otuchy i motywują :)Ale nie pamiętam, żebym coś czytała odnośnie tego jak się nauczyłaś angielskiego:) Ja jestem na etapie jego nauki więc dlatego tak dopytuję:)
OdpowiedzUsuńJasne, czyli czekam na kolejny wpis :)
Przeciwniczka fiszek przemówiła ;)
OdpowiedzUsuńTak poważnie to miło Cię widzieć po przerwie :) Osobiście zgadzam się z tym co napisałaś, nie ma nic bardziej bezsensownego niż wkuwanie list słówek na dany dzień. Bez obcowania z językiem 90% w końcu i tak uleci, nierzadko zaś pozostaną te kompletnie nieużyteczne.
chyba się w tobie zakochałem fajnie napisane;p
OdpowiedzUsuńZdanie jest podzielone co do wkuwania słówek. Szczerze to nigdy tego nie lubiłam, ale była to raczej dobra metoda na ich poznanie, do tej pory pamiętam większość odmian. A metodę praktykowałam w szkole podstawowej i gimnazjum.
OdpowiedzUsuń